W social mediach roi się od coachów od wszystkiego – pracy, rodzicielstwa, życia, związków, a nawet podrywu 🫣
Nie każdy z nich trzyma się odpowiednich ram. Ale nie o tym dziś. Jeszcze zanim zostałam coachem, widząc takie treści myślałam: po co ktoś w ogóle idzie do coacha?!
Chodzenie do coacha ma na celu wspieranie osoby w osiąganiu jej celów – zawodowych, osobistych lub rozwojowych. Coaching nie jest terapią, psychoterapią ani mentoringiem, lecz procesem partnerskim, w którym coach zadaje pytania, pomaga uporządkować myśli i odkryć własne zasoby.
Innymi słowy – chodzi się do coacha, aby znaleźć jasność, motywację i skuteczne sposoby działania, korzystając z profesjonalnego partnera w procesie rozwoju.
Zdarzyło mi się, że na pierwszej sesji coachingowej klient mówił „mam problem z xyz – co mam zrobić?”. A później, w trakcie procesu patrzył na mnie, oczekując, że odpowiem na pytanie podając jedyną słuszną prawdę – remedium. Niestety. Nie jest to takie łatwe, jak wizyta u dentysty, gdzie trochę się postresujemy przez godzinę, ale wyjdziemy ze zdrowym zębem. Sama bym się cieszyła, gdybym chodząc do różnych specjalistów wychodziła odpicowana – wychodzisz i już, nic nie trzeba robić dalej. To łatwe i przyjemnie, gdy ktoś się tak nami zaopiekuje.
W coachingu owszem, dostaniesz poczucie zaopiekowania, ale nie dostaniesz gotowych rozwiązań. Dostaniesz coś lepszego – odkryjesz, co sam chcesz wybrać i co naprawdę Ci służy.
Czy coach naprawdę rozlicza? Na początku swojej pracy miałam z tym problem – skoro relacja jest równa, pozioma, to jakim prawem mam kogoś rozliczać z tego, co zrobił z rezultatami poprzedniej sesji? To jego sprawa.
W pewnym momencie zrozumiałam jednak, jak należy to robić. To, że coach „rozlicza z postępów”, wynika z opisów standardów i praktyk coachingowych w literaturze naukowej i w kodeksach organizacji coachingowych (np. International Coaching Federation – ICF). Nie chodzi tu o ocenianie, ale o tzw. accountability - czyli wspieranie klienta w konsekwentnym działaniu.
W badaniach i podręcznikach coachingowych podkreśla się, że:
Przykładowo, w publikacjach naukowych1 [i]opisano, że właśnie ten element – systematyczne monitorowanie celów – jest jednym z głównych czynników zwiększających skuteczność coachingu.
W coachingu chodzi o to, żeby mierniki były konkretne, obserwowalne i sprawdzalne – wtedy klient widzi, czy faktycznie robi postępy.
W procesach coachingowych moich klientów nie czuję się uprawniona do tego, żeby ich „cisnąć” – nie jest to rola, w której czuję się komfortowo. Prawda jest też taka, że to, co klient zrobi „w domu” to jego odpowiedzialność – nie moja.
Najczęściej na kolejnej sesji, dopytuje, jak klient się ma w danym temacie. Gdy zauważam brak działania, pytam o motywację, chęci i o oczekiwania. Nie uprawniam się natomiast do stosowania jakiejkolwiek presji.
Podsumowując: do coacha warto iść wtedy, gdy chcemy nad sobą pracować. Gdy marzymy o lepszym życiu, nie godzimy się na obecny stan i czujemy, że sami trudno nam coś zmienić.
A Ty – z czym dziś potrzebowałabyś wsparcia, gdybyś miała obok siebie coacha?
[i] Grant, A. M. (2014). Autonomy support, relationship satisfaction and goal focus in the coaching process: An experimental study. Coaching: An International Journal of Theory, Research and Practice, 7(1), 18–38.
Theeboom, T., Beersma, B., & Van Vianen, A. E. M. (2014). Does coaching work? A meta-analysis on the effects of coaching on individual level outcomes in an organizational context. The Journal of Positive Psychology, 9(1), 1–18.